Pierwsze spotkanie - Rozmowa z Anią Wibig
Narodziny dziecka to jedno z najbardziej przejmujących i niezapomnianych doświadczeń w życiu. Fotografowanie tego momentu staje się coraz popularniejsze, ale wciąż budzi wiele emocji, pytań i wątpliwości. Nasza rozmówczyni – fotografka specjalizująca się w fotografii porodowej – opowiada o swojej drodze zawodowej, o tym, co ją inspiruje i motywuje w pracy, a także jak jej zdjęcia zmieniają postrzeganie porodu i rodzicielstwa w Polsce. Jak wygląda pierwsze spotkanie z nowo narodzonym dzieckiem przez obiektyw aparatu? Czy warto uwieczniać te chwile? Zapraszamy do lektury tego wyjątkowego wywiadu.
O fotografii porodowej:
Teraz Wilanów: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią porodową?
Ania Wibig: Przygodę z fotografią zaczęłam w studio fotograficznym, które specjalizowało się w zdjęciach kobiet w ciąży. Mimo, że klienci chwalili moje ujęcia to ja czułam, że to nie do końca jest to, co chciałabym robić. Zaczęłam szukać nowych pomysłów na to, jak w bardziej oryginalny i autentyczny sposób ukazać piękno kobiet w ciąży... Przeszukując Internet trafiłam na wyniki międzynarodowego konkursu fotografii porodowej. To było prawie 7 lat temu. W Polsce nikt o tym nie mówił i byłam zaskoczona, że w ogóle można? wejść z fotografką do szpitala. Serce zaczęło mi być szybciej na widok tych zdjęć i poczułam,
że to właśnie może być to!
TW.: Co najbardziej porusza Cię w fotografowaniu narodzin?
A.W.: Myślę, że siłą tych zdjęć jest prawda – prawda w miłości, w relacji. Nikt tu niczego nie udaje. Fotografia z narodzin to fotografia dokumentalna. W przeciwieństwie do zdjęć w studio, ja niczego nie aranżuję. Po prostu zachwycam się tym co widzę. Patrzę przecież na Cud. Cud życia. I ta dawka oksytocyny, którą dostaję uczestnicząc w porodzie po prostu mnie uskrzydla. To wszystko oddaję w zdjęciach.
TW.: Czy spotkałaś się z obawami lub wątpliwościami rodziców zanim zgodzili się na taki reportaż z porodu? Jak przekonujesz ich do tej decyzji?
A.W.: Moje zdjęcia pokazują, jak naprawdę wygląda poród. Ciężko znaleźć w mediach prawdziwy obraz. A jest on zupełnie inny, niż widzimy w filmach czy serialach, inny niż w telewizji, gdzie mówi się o porodach głównie w kontekście złych wydarzeń na porodówkach. Do tego dochodzą opowieści naszych mam sprzed kilku dekad, kiedy kobieta była bardzo przedmiotowo traktowana. To wszystko powoduje, że mamy wpojone, że poród trzeba przeżyć i zapomnieć. Wtedy faktycznie nie odczuwa się potrzeby, żeby zrobić zdjęcia, bo kto chciałby mieć pamiątkę z przeżytej traumy?
Na szczęście sytuacja bardzo się zmieniła. Wprowadzono standardy opieki położniczej, a kobiety bardziej świadomie przygotowują się do narodzin dziecka. Kiedy zmienisz perspektywę i myślisz o tym wydarzeniu, jak o najwspanialszej chwili w życiu, że to jest pierwsze spotkanie z Twoim dzieckiem, to naturalnie pojawia się chęć uwiecznienia tej chwili. Z mojego doświadczenia bardziej sceptyczni bywają mężczyźni i to bardziej ich trzeba namawiać na sesję niż przyszłe mamy. Wygrywają praktyczne względy, bo dzięki temu, że ja tam jestem, oni nie muszą już myśleć o zdjęciach. Mogą skupić się na cudzie narodzin i w nim uczestniczyć. Poza tym, jeśli ja robię zdjęcia to oboje rodzice są na nich. To przepiękna pamiątka też dla dziecka.
Twoje zdjęcia ukazują niezwykłą intymność i więź między rodzicami oraz nowo narodzonym dzieckiem. Jak uważasz, czy te wspomnienia mogą wpłynąć na relacje rodzinne w przyszłości?
A.W.: Myślę, że to zupełnie coś wyjątkowego móc zobaczyć swoją mamę wzruszoną, gdy Cię przytula po raz pierwszy. Dumnego tatę, gdy pierwszy raz bierze Cię na ręce. Ja nie mam takich zdjęć, a chciałabym to zobaczyć. Początek tej wielkiej bezwarunkowej miłości rodzicielskiej. Mam nadzieję, że kiedyś któreś z tych dzieci, które fotografuję dziś, zadzwoni do mnie i opowie mi o tym, jak to jest zobaczyć zdjęcia ze swoich narodzin.
Twoje fotografie opowiadają historie narodzin. Czy uważasz, że mogą one wpłynąć na sposób, w jaki postrzegamy poród i rodzicielstwo w Polsce?
A.W.: Słyszałam, że moje zdjęcia są pokazywane na zajęciach w szkołach rodzenia. I faktycznie wiele dziewczyn pisze, ze dzięki temu, że widziały takie pozytywne fotografie porodu, przestały się go bać. Zobaczyły obrazy narodzin dziecka, które wpłynęły na ich nastawienie.
Jak rodzice reagują na gotowe zdjęcia?
A.W.: Kobieta nie jest w stanie zobaczyć siebie podczas porodu – tego, jak była silna i dzielna. Przez działanie hormonów nie wszystko, co dzieje się wokół, zostaje zarejestrowane. Kobiety często podkreślają, że niezwykle poruszające jest zobaczyć na zdjęciach, z jaką miłością i zaangażowaniem ich partner uczestniczył w porodzie. Wiele pięknych momentów umyka w trakcie tego procesu. Rodzice zaznaczają, że dzięki tym fotografiom mogą nie tylko podzielić się tymi chwilami z bliskimi, ale także wracać do nich we wspomnieniach.
Porozmawiajmy chwilę o Wilanowie, bo tu mieszkasz. Jak oceniasz Wilanów jako przestrzeń do wychowywania dzieci?
A.W.: Zamieszkałam tutaj 14 lat temu, tuż przed narodzinami swojej pierwszej córki. Można powiedzieć, że wrosłam
w to miejsce. Bardzo mi dobrze z tym, że wokół mnie są ludzie na podobnym etapie życia, a moje dzieci mają wokół siebie koleżanki i kolegów. Sama jako dziecko mieszkałam na takim młodym osiedlu i był to ogromny plus. Jakiś czas temu rozważaliśmy zmianę mieszkania i ewentualną wyprowadzkę w inną lokalizację Warszawy. Finalnie sympatia i przywiązanie do Miasteczka Wilanów wygrała i wciąż tu mieszkamy. Tu jest nasze miejsce.
Czy uważasz, że Wilanów ma w sobie coś szczególnego, co przyciąga młodych rodziców?
A.W.: To, że jest tutaj tak dużo młodych ludzi z dziećmi powoduje, że powstają miejsca, które są im dedykowane. Kąciki dla maluchów w kawiarniach czy restauracjach są czymś oczywistym. Nikogo nie dziwi kobieta z wózkiem w sklepie. Fajne to jest.
Jak lokalna społeczność Wilanowa wpływa na Twoją pracę? Czy dostrzegasz tutaj większą otwartość na fotografię porodową lub większą świadomość rodziców?
A.W.: Moje zdjęcia publikowane w „Teraz Wilanów”, czy pokazywane w ramach wystaw plenerowych I LOVE Wilanów, zawsze są bardzo ciepło przyjmowane. Cieszę się, gdy ktoś nieznajomy zaczepia mnie na ulicy żeby powiedzieć, że to co robię jest naprawdę piękne. Miałam przyjemność współpracować z kilkoma klientkami z Wilanowa, dla których przygotowywałam reportaż z narodzin.
A z jakimi emocjami i refleksjami wchodzisz w Nowy Rok?
A.W.: W 2024 r. wydarzyło się wiele wspaniałych rzeczy – zdobyłam dwie ważne nagrody w międzynarodowych konkursach fotografii porodowej. Moje zdjęcie znalazło się na okładce Wysokich Obcasów. Takie sukcesy bardzo cieszą, bo to pozwala docierać z tym dobrym obrazem porodu do szerszego grona odbiorców. Jestem przekonana, że 2025 rok będzie pełen emocji, zwłaszcza że mam w planach wprowadzenie kilku nowych pomysłów, które pozwolą mi jeszcze bardziej promować ideę zdjęć z narodzin. Trzymajcie kciuki!
Bardzo dziękujemy za inspirującą rozmowę i możliwość zajrzenia za kulisy tak wyjątkowej dziedziny fotografii. Życzymy, aby Nowy Rok przyniósł jeszcze więcej pięknych emocji, sukcesów zawodowych i radości z dokumentowania najważniejszych chwil w życiu rodzin. Trzymamy kciuki za kolejne projekty i mamy nadzieję, że coraz więcej osób będzie miało okazję docenić piękno fotografii porodowej. Powodzenia!
Rozmawiała:
Magali Gutierrez Carrasco
Comments